Dzisiaj jestem smutny, bo idzie sesja. Należy się na nią uczyć. A ja strasznie nie lubię się uczyć. Kiedyś będę duży (mam na myśli dojrzałość, bo nie chciałbym wyglądać jak kulturysta, już mi przeszło), polubię naukę i będę wykształconą osobą, ale myślę sobie, że mam na to jeszcze dużo czasu. Ale przecież, tak naprawdę to nie. Nie mam już czasu. I zastanawiam się dlaczego jeszcze nie czuję w głowie, że najwyższy czas na naukę i na to by coś w życiu zacząć osiągać. Coś znaczyć. Wciąż nie potrafię mieć ochoty na naukę i mam nieodpartą, chęć na… nie-naukę. Nie wiem czemu. Jakaś taka wada czy brak czegoś. Z tego właśnie powodu jestem smutny.
Hawaje to wakacje, pozdrawiam.